Zaskakujący tytuł dałem, ale pomyślałem sobie, że przy obecnym ogromnym zainteresowaniu rowerami i treningami kolarskimi powinienem parę spraw wyjaśnić.
Zacznijmy od tego, że w ostatnim roku udowodnili nam wszystkim różni ludzie, iż rower jest lekarstwem na wszystko.
I tak rzeczywiście jest, choć przyznam się szczerze, ja osobiście wiedziałem to już od listopada 1998 roku, a więc od momentu, gdy kupiłem swój pierwszy porządny (amerykański) rower. To znaczy już 17 lat temu. Dlaczego podkreślam, że porządny rower. Bo porządne rowery inaczej jeżdżą niż wszystkie inne rowery. Oczywiście, od razu zażądacie konkretów. Otóż w tym tekście konkrety nie padną, bo nie będę reklamował żadnej marki.
Dlaczego porządne rowery inaczej jeżdżą? Bo firma, która jest wiele lat na rynku i dba o swój produkt, bardzo starannie dobiera wszystkie elementy.
Na przykład bardzo dokładnie sprawdzają geometrię roweru, a więc pod jakim kątem ma być wspawana główka ramy, aby się najlepiej jeździło (w danej dyscyplinie, czy nawet konkurencji). Bo to nie jest tak, że każdy rower jest dobry do wszystkiego. Otóż porządne rowery są bardzo dokładnie dedykowane do bardzo dokładnie określonego przeznaczenia. Tak więc jeżeli, ktoś pisze, że rower jest do rekreacji, to znaczy, że przy systematycznym i wielokrotnym użytkowaniu na przykład w Bike Maratonie czy Skandii zostanie szybko zużyty, czyli mówiąc wprost zajechany.
Tak więc gdy kupujemy rower do trekkingu lub miejski to oczywiście, da się na nim przejechać Bike Maraton, ale ten rower nie da nam możliwości pojechania na 100 procent, a często używany w takich warunkach szybko się zużyje. Oczywiście samo pojęcie na przykład „rower trekkingowy” jest też dość szerokie. Bo wszystko zależy też od osprzętu roweru. I w jednej klasie mamy rowery różnej jakości, a więc jedne pojeżdżą dłużej, inne krócej.
Teraz o tym lekarstwie. Tak więc rowerem możemy jeździć do pracy i możemy też jeździć, aby mieć lepsze zdrowie i na przykład, aby mieć coś ciekawego w życiu do zrobienia, czyli pasję. Jak widzicie pomijam tutaj ten moment w życiu młodego człowieka, który zaczyna ścigać się w klubie i zaczyna mieć sukcesy, bo przed nim otwiera się droga kariery zawodniczej i on wie, po co jeździ na rowerze.
Ogólnie zajmuję się kolarzami starszymi, którzy chcą jeździć dla zdrowia. Podkreślam, że dla zdrowia, bo w pewnym wieku wyniki już nie są takie ważne, jak radość z jazdy i radość z coraz lepszego zdrowia.
I teraz o tytule: plan na masę, plan na rzeźbę.
Ogólnie rower raczej sprzyja rzeźbie, dlatego kolarze są z natury szczupli. Mówiąc wprost, jazda na rowerze to jest taki wydatek energetyczny, że spalają się wszystkie pokłady tłuszczu. Oczywiście pod warunkiem, że ten trening jest robiony systematycznie i przynajmniej 3 razy w tygodniu. No i oczywiście trzeba jeszcze stosować odpowiednią dietę.
Właściwie takie typowo pojmowane umięśnienie – a więc rozbudowana muskulatura nóg i rąk – występuje u kolarzy torowych i sprinterów, ale taka jest specyfika tych konkurencji. Bo kolarz, który ściga się na przykład w maratonach nie zabiega o muskulaturę, a na siłowni ćwiczy tyle, ile mu jest potrzebne do panowania nad rowerem. Bo na przykład mocne ręce pomagają utrzymać kierownice, a więc mają wpływ na precyzję kierowania rowerem.
Ogólnie rok kolarski to 4 podstawowe okresy z miesięczna przerwą. Sezon kończy się mniej więcej w październiku-listopadzie i wtedy jest przerwa między sezonami. Do przygotowań przed kolejnym sezonem kolarze wracają pod koniec listopada, na początku grudnia. I ten pierwszy okres jest ogólnym przygotowaniem fizycznym, a więc trochę siłowni, trochę pływania, biegów. Po tym okresie przychodzi kolejny, który jest bardziej rowerowy. Trzeci to czas poprawiania cech kolarskich, a czwarty to okres startów.
Trochę napisałem o tym podziale, bo otrzymuję listy, o co chodzi z tymi okresami. Dlatego przy układaniu planów treningowych trzeba brać pod uwagę wiele czynników. Oczywiście, jeszcze raz podkreślam – układam plany treningowe, są one układane pod indywidualnego kolarza – więcej szczegółów podaję w mailu.
Na zdjęciu jadę na moim pierwszym porządnym rowerze – start w zawodach XC na wrocławskiej miejscówce Kilimandżaro w 2001 roku.