Często mnie pytają moi znajomi kolarze-amatorzy, kiedy rozpocząć treningi kolarskie przed nowym sezonem. Bo zazwyczaj tak jest, że większość początkujących siada na rower mniej więcej w marcu – jeżeli zrobi się ciepło, lub w kwietniu, a nawet w maju. Zrobią trzy-cztery treningi i startują w zawodach. Bo wydaje im się, że już są wytrenowani. A potem patrzą na listę wyników i jest rozczarowanie. Bo są bardzo, bardzo daleko. I jest smutek.
Nowy rok rowerowy zaczyna się 22 listopada
Oczywiście to trochę żart. Ale kiedyś pisałem taki tekst do „bikeBoardu” i pół żartem, pół serio wymyśliłem taka datę. Dlaczego 22 listopada? To znaczy jest to umowna sprawa. Bo ogólnie przygotowania do nowego sezonu – czyli tego, w którym starty będą w najbliższym roku zaczynają się późną jesienią roku poprzedniego. Mówiąc wprost – sprawa jest indywidualna, bo każdy zawodnik może zacząć tydzień wcześniej, tydzień później. Ale prawda jest taka, że w grudniu wszyscy już są w cyklu treningowym, czyli jeżdżą na rowerach.
Oczywiście, znowu słyszę – jak to – w mróz, w zimę na rowerach? No tak to. Część treningów można zrobić na siłowni, na trenażerze, ale trzeba już czasem pojeździć po dworze. Oczywiście składamy sobie na tę chlapę i śnieg rower zimowy – zimówkę, bo nie ma zmiłuj – sól i woda dokonują potężnych destrukcji w rowerze i właściwie sporo części po takim sezonie będzie do wyrzucenia.
Oczywiście, jazda w zimę też się różni od siebie. Bo inne zadania treningowe są na początku grudnia i w grudniu, a inne w połowie stycznia lub na początku lutego. Oczywiście, nie będę podawał tutaj takich rozpisek, bo każdy zawodnik jest indywidualnym przypadkiem i zazwyczaj nigdy nie da się jeździć według tego samego planu.
No to kiedy zacząć
Znów trudne pytanie. Bo odpowiedź każdy musi dać sobie sam. To znaczy ja zawodnikom, których prowadzę, potrafię pomóc w tej odpowiedzi. Ale gdy zawodnik trenuje sam, to jest to bardzo indywidualna sprawa i dlatego taka jest trudna odpowiedź.
- Bo najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na takie pytania:
- jaki to był rok – czy było ciężko, czy jestem przemęczony
- kiedy był ostatni start – i jaki to był start. Taki na lajcie, czy taki absolutnie hardkor do nieprzytomności
- czy mam jakieś kontuzje
- jakie mam plany na przyszły sezon.
Bo co jest najważniejsze – po sezonie trzeba dobrze odpocząć, to znaczy zrobić przerwę w treningach kolarskich. Oczywiście nie odstawiamy natychmiast roweru – przez jakiś czas jeszcze jeździmy. Niektórzy nawet jeżdżą przez cały okres przerwy między sezonami. Ale prawda jest taka, że ta przerwa to czas na regenerację sił, leczenie kontuzji, sprawdzenie stanu zdrowia.
Pytanie kolejne – kiedy był ostatni start. Bo początek tej przerwy liczymy od ostatniego startu. Jeżeli był on w połowie października – to przerwa zaczyna się po tym starcie. Chyba, że była to jakaś przejażdżka z przyjaciółmi – a więc bez obciążeń i zmęczenia. No to prawie się nie liczy. Choć prawda jest taka, że wszystko się liczy – oczywiście w pewnym stopniu.
Jak wygląda przerwa między treningami
To jest dobry czas przede wszystkim na przemyślenie swoich startów i treningów. Niestety, a piszę to już po pierwszym roku prowadzenia grupy zawodników, zazwyczaj przeceniamy swoje siły, a nie trenujemy systematycznie.
Mamy plany – wysoko być w open lub w kategorii, a treningi nie były zrobione. Jest to tez czas, żeby na spokojnie przemyśleć, gdzie były porażki i określić słabe strony, nad którymi trzeba pracować. No i trzeba określić swoje plany na przyszłość – czyli na najbliższy sezon. Oczywiście plany realne. Bo nierealne jest, gdy 18-latek mówi: zacznę trenować kolarstwo i chcę wygrać Tour de France. Oczywiście jest to możliwe – przy wybitnych organizmach, ale na takie TdF pracuje się kilkanaście lat. I nie da się tego przyspieszyć.
Kolarstwo jest jednym z najtrudniejszych sportów. Wymaga bardzo silnej motywacji do treningów i to wieloletnich, a treningi są na powietrzu – a więc przy niskich temperaturach i często w deszcz. Kolarstwo to różne elementy: wytrzymałość, wytrzymałość siłowa, siła i szybkość. I każdą z tych cech trzeba wytrenować. I tak jak pisałem wcześniej – nie da się tego zrobić w jeden sezon. Aby dojść do jakiś wyników trzeba pracować wiele sezonów. Nie piszę ile: bo to też zależy od organizmu i od celów, jakie się sobie stawia. Dobrze jest też, aby te wyniki były łatwe do porównania: na przykład ścigam się w jednym cyklu, gdzie są ci sami rywale. Mogę określić swoje miejsce w kolejnych wyścigach.
Co robimy w tej przerwie
Co nam się podoba, czyli jakaś aktywność musi być, choć to nie zawsze. Bo jeżeli czujemy, że powinniśmy dużo spać, to trzeba spać. Być może popływać – to lekko popływać, zagrać z chłopakami w piłkę na sali – no to gramy – choć ostrożnie, żeby nie złapać jakiejś głupiej kontuzji. Wiadomo – walka jest i są ostre wejścia.
Mogą to być inne formy aktywności ruchowej – spacery, lub chodzenie z kijkami. Ważne, żeby nie myśleć o jakimś cyklu treningowym. To dobry czas, żeby pomyśleć nad przebudową roweru – sprawdzić ceny części, pomyśleć o wymianie, o jakiejś poprawie stanu technicznego.
No i najważniejsze – to czas na odszukanie, a właściwie przemyślenie swojej motywacji: po co to robię. Kto wie, czy ta motywacja nie jest najcenniejsza. Motywacja do startów, a przede wszystkim do treningów. bez regularnych, systematycznych treningów nic nie osiągniemy. Jedna nieplanowana przerwa w cyklu treningowym cofa nas o krok.
I to piszę nie dlatego, że jestem niedobry dla was i zmuszam was do nadludzkich treningów i wysiłków. Jak wiecie, sam też trenowałem i się przygotowywałem do startów. I były takie dni, gdy jechałem w mróz, palce przymarzały do butów, miałem wszystkiego dość i sam siebie pytałem: co ty robisz? Kto ci każe tak jeździć. Przecież to głupie się tak katować! No właśnie, ta druga racjonalna część mojego ja zmuszała mnie do tego wysiłku. Sam siebie zmuszałem. Bo właśnie zauważyłem, że jeżeli zrobisz jeden dzień przerwy w ciężkim cyklu, to tracisz to (w pewnej części), co już wyćwiczyłeś.
I pamiętajcie: nie daję swoim zawodnikom treningów, których sam wcześniej nie sprawdziłem. Wiem co to ból, wiem co to cykl przełamujący, gdy pod koniec nie miałem siły chodzić i tylko myślałem, kiedy to się skończy. Żeby nie użyć mocniejszych słów. Liczyłem dni w kalendarzu i mówiłem sobie – jeszcze 4, jeszcze 3, jeszcze 2, jeszcze jeden. Organizm był już na takiej granicy zmęczenia, że się chciało… no właśnie nie użyję tego polskiego słowa, które oznacza mniej więcej zwrócić to, co się ma w brzuchu.
To wszystko sam przeszedłem i wiem, co to jest ból.
Ale też wiem, co otrzymałem po tym bólu: moje miejsce na podium: III na Skandii w Bielawie w 2010 r i 7 w klasyfikacji generalnej w Bikemaratonie w 2011.
A co dalej
Tak więc ja symbolicznie zaczynałem treningi przed nowym sezonem koło 22 listopada. Wtedy robiłem pierwszy trening inaugurujący cykl przygotowań. A potem układałem sobie konkretny plan treningowy na pierwszy okres przygotowań. Bo okresów wyróżniamy trzy, a nawet cztery. Oczywiście w planie wiedziałem kiedy zaczynam drugi okres, ale nie była to jeszcze dokładna rozpiska na konkretne dni. Choć oczywiście jest to możliwe, żeby napisać plan na cały sezon, a nawet na kolejne sezony.
Problem jest w tym, że potem mogą wyskoczyć jakieś komplikacje – choroba, zdarzenia losowe, kontuzja – i taki plan ulega zmianie.
Plan treningowy zależy od celów na przyszły sezon. Muszą być realne – to znaczy możemy poprawić o jakąś część swój wynik, ale musi być to rozsądne oczekiwanie. Oczywiście, plan na kolejny rok jest częścią planu na kilka lat – jeżeli ktoś chce jeździć. Bo w sumie to jest najbardziej rozsądne oczekiwanie. Oczywiście – mogę doradzić, jakie cele powinny być i jak to będzie wyglądało w kolejnych latach. Żeby nie było rozczarowań.
Więcej informacji oraz zapytania pod adresem:
treningkolarski@gmail.com