Z jedzeniem przed wysiłkiem i w czasie wysiłku jest pewien problem. Bo zachodzi sprzeczność interesu. Potrzebujemy energii, aby wykonać ruch, ale jednocześnie nie możemy nadmiernie angażować układu pokarmowego w proces trawienia. Tak więc jest pytanie, co zjeść przed treningiem, aby było dobrze. No i kolejne pytania: jak jeść przed treningiem, jak jeść przed zawodami. I co jeść.
I tu kolejne pytania: bo jest wiele pozycji książkowych na temat diety, ale później przychodzi życie i nasz organizm weryfikuje te wiadomości. Bo nie każdy organizm jest taki sam.
Dieta kolarza
W tym tekście odnoszę się jedynie do kolarstwa i to do wyścigów na długich trasach. Bo tak naprawdę, dieta sportowca zależy od charakteru dyscypliny, którą uprawia. Pomijam wszelkie inne sporty, bo by miejsca nie starczyło. Skupmy się tylko na kolarstwie. Bo nawet w samym kolarstwie górskim jest pewna różnica w specyfice wysiłku. Inaczej organizm pracuje w czasie cross county format maraton, a inaczej w formacie olimpijskim i od tego zależy dieta kolarza.
Format maraton zakłada długi, przynajmniej 3-godzinny wysiłek o dużym natężeniu, ale raczej o stałym charakterze. W formacie olimpijskim, gdzie jeździmy na pętlach, wysiłki są kilkunasto, kilkudziesięciosekundowe, ale maksymalne.
I to już trochę nam mówi na temat jedzenia i tego, co zjeść przed treningiem.
Makaron to podstawa
Tak czy inaczej, wieczorem poprzedniego dnia przed zawodami jemy dużą kolację opartą na makronie. Makaron potem się trawi w naszym organizmie, a rano mamy już duży – bym powiedział – zapas paliwa. Rano przed zawodami maratońskimi lub długą wycieczką jemy śniadanie. Tutaj są pewne osobiste preferencje. Bo pamiętajmy, gdy zjemy coś, to przez jakiś czas organizm trawi i w tym czasie wysiłek jest niewskazany. Tak więc śniadanie większe powinno być mniej więcej na 2 godziny przed startem. Tu może być pewien wybór: owsianka, jajecznica, bułka z dżemem. Niestety, trzeba samemu sprawdzić po czym lepiej mi się jeździ. Z własnego doświadczenia wiem, że duże śniadanie niekoniecznie znaczy lepsze – bo proces trawienia będzie trwał dłużej i akurat na czas startu nie będę zbyt skory do wysiłku. Bo tak już jest, że gdy organizm trawi, to ciężko podejmuje się jakiś wysiłek.
Tuż przed startem możemy zjeść część lub cały baton energetyczny. Też trzeba sprawdzić, jak to zadziała.
A jak w czasie jazdy?
W czasie długiej jazdy posilamy się żelem i batonami. Oczywiście stopniowo, co jakiś czas. Pamiętajmy, że żel wchłania się szybko, ale na krócej starcza, baton działa trochę później, ale daje siły na dłużej. Tak więc przy jazdach powyżej 1:45 trzeba się systematycznie odżywiać. Podobnie z piciem. Tutaj jest pewien problem, bo niekoniecznie picie napoju jest dobre w czasie jazdy, a lepsza wtedy jest czysta woda. Pamiętajmy, że gdy cokolwiek trafia do naszego układu pokarmowego, rozpoczyna się proces trawienia. Im bardziej skomplikowany jest produkt, tym organizm trudniej sobie radzi, a my w czasie jazdy odczuwamy trudy tego procesu trawienia. I często po prostu boli nas brzuch. Napój energetyczny to też jest treść do strawienia i przy nagromadzeniu tych wszystkich preparatów, możemy odczuwać zmulenie. Dlatego czasami lepsza jest woda. Ja osobiście, gdy posilam się żelami, to popijam wodą.
A w czasie krótkich wyścigów?
Dystans mini, czy wyścig cross country format olimpijski charakteryzuje się krótkim czasem trwania. Tak więc przy wysiłkach do 2 godzin wystarczą żele lub jeden-dwa batony.
Ogólnie lepiej wtedy najeść się wcześniej, a cały wyścig pojechać na dwóch żelach. Dlaczego? Jak już pisałem, wszystko co zjemy powoduje rozpoczęcie procesu trawienia. A to wpływa na komfort jazdy. Wysiłki w xco są krótkotrwałe i maksymalne, często z przerwami. I wtedy lepiej, żeby już nic nas nie zamulało. A najczęściej xco lub najkrótszy dystans to jazda od startu na maksa i wtedy nie ma czasu nawet żeby myśleć o trawieniu. Trzeba cisnąć.