Bardzo się ostatnio ucieszyłem, bo zobaczyłem na stronie Bike Maraton kalendarz startów na rok 2016. Serce podskoczyło mi do góry z radości, ale zaraz potem posmutniałem. – Przecież ty w tym roku nie startujesz – uświadomiłem sobie. Pojeździłbym – pomyślałem. Bo bikemaratony i maratony rowerowe, to jest coś, co bardzo lubię.
Na głównym zdjęciu widzicie moją radość: 7 miejsce w klasyfikacji generalnej Bike Maratonu. To jest radość człowieka, który przejechał wiele wyścigów, przeżył wiele trudnych sytuacji. I choć pod koniec sezonu liczyłem na to, że wejdę na podium, to jednak tak jak w życiu: nigdy nie mów nigdy i że na pewno. Bo coś się może wydarzyć – taki jest sport. I jakie było moje zaskoczenie: liczyłem, że wejdę (10 lub 9 miejsce). A zająłem 7 miejsce!!! I dlatego warto walczyć na każdej trasie i do linii mety. Zawsze trzeba cisnąć. Bo prawda jest taka, że o tym miejscu decydowały minuty. Przy iluś startach – to wydaje się niewiele. I już wiecie dlaczego warto startować w bikemaratonach – dla tej radości.
No to od początku. Jak wiecie z moich różnych wpisów na rower górski – swój, prawdziwy, amerykański – wsiadłem na jesień w 1998 roku – po legendarnym już dla mnie festiwalu rowerowym w Szklarskiej Porębie. Tam właśnie się to zadziało – miłość (do rowerów) od pierwszego wejrzenia. I tak to trwa. Ale do rzeczy – pierwsze lata to była jazda codzienna i systematyczna. I nawet sobie stawiałem różne cele. Gdy dziś na to patrzę – po tych latach treningu i po kursie instruktorskim, to jednak muszę sobie przyznać – z prawdziwym treningiem kolarskim nie miało to wiele wspólnego. Bo prawdziwy trening kolarski zakłada jakiś logiczny układ następujących po sobie obciążeń, aby w jakimś czasie wytrenować jakąś z cech kolarskich – szybkość, wytrzymałość, technikę – itd.
Bike Maraton – taki był mój początek
A tamten trening to było raczej jeżdżenie sobie. Prawdziwy trening rozpoczął się w 2005 roku, gdy po raz pierwszy wystartowałem w Bike Maratonie (w Jeleniej Górze zresztą). Przyjechałem pod koniec, wróciłem do domu zmęczony. Ale gdy trochę odsapnąłem, to wzięło mnie całkowicie. Zacząłem przekopywać cały internet w poszukiwaniu wszelkich wiadomości na temat startów w maratonach rowerowych, treningu, zawodów. I tak się zaczęło. Oczywiście, zmodyfikowałem swój rower i myślałem tyko o jednym – żeby wystartować w kolejnych zawodach.
Na tym zdjęciu widzicie mnie na podium Skandii. Bo oprócz swojego cyklu, staruję w innych zawodach. Tu jest radość z 3 miejsca. Do dziś, gdy myślę o tym wyścigu przechodzą mi ciarki po placach. Choć to był maj, było zimno – koło 5 stopni Celsjusza. Ale od początku poszedłem na maksa, jak to mówią ogniem i piecem. Było to w Bielawie i po krótkim fragmencie z górki było już tyko pod górę. Co chwilę wydawało mi się, że wypluwam płuca i że dalej już nie mogę. Ale cały czas śledziłem sytuację i wiedziałem, że jestem w czubie peletonu. – Teraz albo nigdy. I cisnąłem dalej. Jak się pewnie domyślacie, oceniłem czub peletonu – sami młodzi – a więc nie moi rywale, bo przecież startujemy w kategoriach wiekowych. I cisnąłem dalej, i się modliłem, żeby się nie wywrócić. Bo mżyło i było całkiem mokro. Łatwo się wywrócić. I nie chcę pisać, jak się wywraca człowiek jadąc jakieś 50-60 km/h na asfalcie, czy szutrze. A już ostatni zjazd po mokrej drodze – to jazda na krawędzi. To znaczy opony nie do końca trzymały przyczepność i lekko frunąłem. To znaczy czułem uślizgi. I było szybko. I w takich chwilach człowiek myśli – żeby nic się nie stało, żeby to ukończyć, żeby to – jak mówią komentatorzy – dowieźć do mety. I dowiozłem. Jak dla mnie wielka radość. Bo ja nigdy w młodości nie uprawiałem żadnego sportu (oprócz narciarstwa zjazdowego w podstawówce i liceum). Jazdę na rowerze zaczynałem od zera. I proszę – jaki ładny medal.
Maratony rowerowe – co w nich jest
Bo cóż takiego jest w zawodach jakby człowiek nie mógł sobie sam, po prostu pojechać i pojeździć po górkach. Otóż w zawodach dochodzą tak zwane wartości dodane, których nie kupisz za żadne pieniądze – adrenalina, rywalizacja, emocje. Człowiek w sytuacji startowej jedzie na takim poziomie, do których w sytuacji treningowej nigdy nie jest w stanie nawet się zbliżyć. To już wiecie dlaczego prawdziwi kolarze osobno liczą kilometry startowe, o osobno treningowe. I już rozumiecie to powiedzenie: najgorszy wyścig jest lepszy niż najlepszy trening. Wyścig to jest zmaganie, walka, realna sytuacja, w której w ułamku sekundy trzeba podejmować decyzję. Tam nie ma czasu na zastanawianie się i kombinowanie – trzeba działać. Jedziesz, widzisz trasę, jedziesz ileś tam kilometrów na godzinę i podejmujesz decyzję: ten wariant, czy ten, mijamy z tej, czy z tamtej strony.
Ale dlaczego maratony rowerowe? Bo jest to najbardziej dostępna forma zawodów dla amatorów. Bo możesz stanąć na starcie i poczuć ten smak – jak to się mówi – rywalizacji. Dlaczego start w cyklu zawodów? Bo po każdej edycji otrzymujesz punkty, bo przeliczasz i masz o czym myśleć, bo na koniec, po ukończeniu wymaganej liczby startów, możesz otrzymać nagrodę – wejść na podium. A dla nas, amatorów, to jest najpiękniejsza nagroda.
Dlaczego Bike Maraton? Osobiście dla mnie dlatego, że wyścigi z tej serii są w większości na Dolnym Śląsku. Jak się domyślacie, i tu też taka rada – gdy zamierzasz startować w cyklu, musisz mieć budżet na te starty. Na wszystkie starty. Bo nie ma nic gorszego niż to, gdy na początku sezonu wydasz ogrom pieniędzy na rower i strój, zaczniesz starty, a pod koniec z powodu jakiejś sytuacji zawodowej lub innej nie masz pieniędzy na ostatnie zawody z serii. Jestem za tym, żeby bardzo dokładnie przemyśleć sprawę wyboru cyklu. Cieszę się, że tych imprez jest coraz więcej w różnych częściach Polski. Bo optymalnie jest, gdy zawody są w realnej odległości, a wyjazd to nie wyprawa na ileś dni. Wiadomo – gdy w cyklu są dwa-trzy starty gdzieś dalej – problemu nie ma. Gorzej, gdy takich wyjazdów jest więcej – dochodzą dodatkowe koszty.
Bikemaraton – trening, radość, satysfakcja
Wszystkie imprezy w cyklu zmuszają nas do regularnych treningów. Czy można nie trenować i startować? – Można, ale jak to mówią – będzie bolało. Bo to jest jednak wysiłek. Osobiście uważam, że raz można spróbować. Ale trzeba taki start traktować jako wycieczkę – bo gdy ruszymy na maksa, a wcześniej nie trenowaliśmy, to po kilku minutach takiej jazdy może być źle. Dlatego odradzam. Oczywiście, zapytacie się mnie, czy mogę was trenować. Mogę trenować każdego, w każdym wieku. Naturalnie – więcej informacji udzielam mailowo, ale ogólnie wyjaśniam: plan treningowy dla każdego jest inny. Inaczej trenuje się dzieci i młodzież, inaczej młode osoby, inaczej starszych. Ja osobiście wyróżniam w każdej z tych kategorii wiekowych przynajmniej trzy grupy: tych, dla których organizm pozwala na:
-
– jedynie jazdę rehabilitacyjną
-
– jazdę rekreacyjną
-
– jazdę sportową.
Oczywiście są jeszcze inne grupy, bo w starszych kategoriach wiekowych znaczenie ma, jaka była przeszłość sportowa trenującego. Są tacy, którzy w dzieciństwie i młodości nie prowadzili żadnej aktywności ruchowej, a są tez mistrzowie – i oni wszyscy powinni mieć pisane inne plany.
Kurs oraz tytuł instruktora sportu kolarstwo i otrzymanie legitymacji instruktorskiej to konkretna wiedza. Szczerze mówiąc, gdybym trenował siebie po tym kursie, trenowałbym inaczej – lepiej. Doszedłbym do pewnych wyników szybciej.
Dlaczego mtb
Jak napisałem wcześniej, przełomem w moim życiu był festiwal rowerowy w Szklarskiej Porębie. Tam zobaczyłem, co to znaczy góral, czyli rower górski. Ale osobiście uważam, że człowiek powinien trenować to, co mu się podoba i do czego ma warunki. Jak ktoś złapał zajawkę na szosę, niech jeździ szosę, na dh, niech jeździ dh, enduro, niech jeździ enduro, triathlon, niech jeździ triathlon. Ważniejsze jest, żeby mógł bez większych problemów realizować treningi. Jak wiecie, skończyłem ministerialny kurs instruktora kolarstwa – oprócz zagadnień związanych na przykład z anatomią i psychologią sportu, mieliśmy zajęcia teoretyczne z układania planów treningowych dla różnych grup wiekowych i omawialiśmy specyfikę różnych dyscyplin kolarskich. Od 2005 co roku startowałem w Bike Maratonie, do których się przygotowywałem przez wiele miesięcy. Tak więc mam praktykę i mam teorię. I jak dla mnie najważniejsze jest, żeby trenować systematycznie. Bo ogólnie trening wszystkich dyscyplin kolarskich polega na tym samym – trzeba jeździć. Oczywiście w zależności od dyscypliny i konkurencji zmieniają się obciążenia i priorytety. Ale podstawa jest zawsze taka sama.
Na pytania i uwagi związane z treningiem odpowiadam mailowo. Tutaj też mała uwaga – układanie planów treningowych jest płatne, ale więcej szczegółów podaję w mailu.
Adres znacie: treningkolarski@gmail.com
A tu link do kalendarza startów Bike Maraton na 2016 rok
Link do kalendarza startów Bike Maraton