Długo nosiłem się z zamiarem napisania tego wpisu. Jak wiecie na jesieni zeszłego roku uzyskałem tytuł trenera kolarstwa klasy drugiej. Był to finał pewnego etapu w mojej drodze szkoleniowej. Byśmy powiedzieli po kolarsku: meta wyścigu etapowego. I jeżeli pozostaniemy przy stylistyce komentatorów sportowych, powinienem dodać: wyścig był ciężki, było to wiele odcinków o różnej charakterystyce trasy, miał wiele, a przynajmniej kilka dramatycznych sytuacji, a ten ostatni etap uwieńczony tytułem, to naprawdę była jazda na maxa i do tego pod górę, nieustanny wyścig. Dlatego się cieszę, że zakończyłem ten wyścig. A teraz mogę z wami dzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą kolarską oraz przygotowywać plany treningowe i was prowadzić przez cały proces szkolenia. Bo współpracuję z wszystkimi, którzy chcą podjąć się takiej współpracy. Są to zawodnicy kolarstwa górskiego, maratonów rowerowych, triathlonu i kolarstwa szosowego.
Dlaczego jest to ważny etap. Uzyskanie takiego tytułu jest możliwe na podstawie nie tylko teoretycznej, ale i praktycznej znajomości procesu szkoleniowego. Trener różni się tym od instruktora sportu, że potrafi zaplanować cały proces szkolenia i przygotować zawodnika do zawodów. I to do tego w taki sposób, aby jego forma była w tym dniu zawodów najwyższa. A jak pewnie wiecie, kolarze trenują cały rok bez kilku tygodni, tak więc jest to pewna trudność, tak ułożyć plany treningowe, aby szczyt formy wypadł na ten jeden dzień. Trener to ktoś, kto sprawia, że jesteś lepszym zawodnikiem. Ktoś, kto pomoże poprawić twoje wyniki w kolarstwie. Ktoś, kto wie, jak ułożyć tobie twój trening, abyś jeździł szybciej, skuteczniej, płynniej, sensowniej, mocniej. Byś był bardziej wytrzymały, mocny, zawzięty, waleczny. Byś potrafił walczyć na trasie o jak najlepsze miejsce. Byś wygrał swój wyścig.
Dlaczego był to ciężki wyścig
Zacznijmy od początku. Moje kolarstwo zaczęło się dwadzieścia jeden lat temu w roku 1998. Jak już pisałem wielokrotnie, byłem na festiwalu rowerowym w Szklarskiej Porębie i po przyglądnięciu się temu, co tam się działo, zakochałem się w rowerach. Być może dlatego, że w Polsce nadal panował jeszcze w większości dawny ustrój gospodarczy, ale już były pewne przebłyski nowych czasów. Mówię tu przede wszystkim o sprzęcie. Bo przecież jeszcze w latach 80. w Polsce rowery zachodnich firm nie były czymś zwyczajnym, a dostęp do nich mieli nieliczni. Powiem więcej, w latach 80. problemem było kupno jakiegokolwiek roweru, a dopiero wraz z nowymi czasami mogliśmy w sklepach zobaczyć rowery zachodnich renomowanych firm.
Agata Korczyńska przed startem w zawodach triathlonowych
I ja wtedy w Szklarskiej Porębie właśnie po raz pierwszy na taką skalę zobaczyłem zagraniczne rowery. Rowery górskie. Były to cudeńka techniki. Bo tym co tam było normalne, u nas było niezwykłe. Rowery górskie konstruowane pod duże przeciążenia mają także inne elementy wyposażenia.
A zazwyczaj te części mają także niezwykłe wzornictwo. Bo jeżeli produkuje się na przykład coś z tytanu, to stać wtedy również na dobrego projektanta, aby tę część zaprojektował jako ładny obiekt sztuki użytkowej.
Wtedy też kupiłem sobie pierwszy prawdziwy rower w życiu. Bo prawda jest taka, że to na czym wcześniej jeździliśmy w PRL w porównaniu z moim Gary Fisherem, to tak jakby porównywać malucha do forda. No niby tez jeździ, ale inaczej 🙂 I wtedy też zapragnąłem startować w zawodach. Skąd ta myśl? Bo wszelka rywalizacja powoduje, że bardziej porządkujemy swoje życie.
O treningu kolarskim i planie treningowym mówię w tym filmiku. Nagranie pochodzi z mojego pobytu w Rzymie na początku 2019.
Układamy je w logiczne związki. Każde przygotowanie do zawodów, a więc pewien proces, jest bardzo konkretnie poukładany i trzeba go rygorystycznie przestrzegać. Zawody powodują, że mamy o czym myśleć, że jest jakiś konkretny cel, do którego zmierzamy, że jest jakiś termin, dzień startu godzina, na którą się szykujemy.
Moje starty w zawodach rowerowych
Tak więc zacząłem moje kolarstwo już po 30. I wiedziałem, że nie będę już nigdy ścigał się w elicie. Bo ten wiek już minął. Ale już wtedy były zawody dla mastersów. A więc pojawiła się ta kategoria, w której mógłbym wystartować. Czasem było też tak, że nie było kategorii masters i ścigałem się z chłopakami 10, 15 lat młodszymi ode mnie. I to miłe, że jak to się mówi, dawałem radę, ale też nie o wynik mi chodziło. W moim treningu i w moich startach bardziej chodziło mi o przeżywanie całego tego procesu, że jest trening, że jest jakiś cykl, że trzeba się wybrać, zebrać, ułożyć dzień. A potem wystartować.
Nagrody Sławka Poloka w wyścigu etapowym „Gwiazda Południa 2019”
Pierwsze starty to było i cross country, i downhill, i maratony. Przełom nastąpił w 2005 roku, gdy wystartowałem w zawodach Bike Maraton w Jeleniej Górze. Dużo tam przeżyłem, ale też pamiętam taka rozmowę z spotkanym kolarzem-amatorem, architektem z Krakowa.
Powiedział mi, że w jego kolarstwie nawet nie chodzi o wynik, ale o to, żeby wyrwać się ze swojej pracy, ze swojego miasta i pojechać na rower, coś przeżyć. I że nie o wynik chodzi, ale o przeżycia. O widoki, które nas na trasie spotykają, o ten dzień poza domem, gdy jestem sam i mogę wiele spraw sobie na spokojnie, ciężko kręcąc korbami, przemyśleć.
I tego roku postanowiłem startować we wszystkich zawodach, w których mogłem. Bo pojawiła się dodatkowa radość. Klasyfikacja generalna. A więc śledzenie postępów, porównywanie wyników i jakieś plany, zamierzenia, strategie. I było coraz ciekawiej. Z roku na rok coraz lepiej. Aż przyszedł rok 2010 i moje współpraca z panem Wacławem Skarulem. Redagowaliśmy wtedy cykl porad treningowych dla 40-latków. Tutaj jednak była zasada taka, że ja rzeczywiście traktuję ten cykl jako prawdziwy proces treningowy, który sprawdzam na własnej skórze. I mogę tak powiedzieć, że to był mój prawdziwy trener. Dużo się od niego nauczyłem, bo to człowiek o wielkiej wiedzy i doświadczeniu. Bardzo mile wspominam czas tej współpracy. Wtedy też zdobyłem w jednej z edycji Skandia brązowy medal i stanąłem na podium. To jeden z moich największych sukcesów sportowych, a jednocześnie dowód na to, że solidny, regularny trening przynosi efekt. I że jest to do zrobienia dla wszystkich. Kolejny rok to współpraca z Darkiem Porosiem i siódme miejsce w Klasyfikacji Generalnej BM.
Instruktor sportu – kolarstwo
Już wtedy dysponowałem dość dużą wiedzą o treningu kolarskim, procesach szkoleniowych, sprzęcie, zawodach. I cały czas miałem takie pragnienie, że chciałbym tę wiedzę komuś przekazać, że ktoś może też chce zacząć startować w zawodach kolarskich, a moja wiedza mu pomoże przygotować się do takich startów, że ktoś też z tego doświadczenia jeszcze skorzysta. I pomyślałem, że warto, abym zrobił kurs instruktora. To zawsze porządkuje wiedzę i daje pewien całościowy obraz procesu treningowego. I tak trafiłem na kurs instruktora sportu. Kurs roczny, bym powiedział kolejny trudny etap. Bo przecież pracowałem zawodowo, a zajęcia były w co drugi weekend w sobotę i niedzielę średnio po siedem godzin. W sensie życiowy byłem dość zmęczony, bo po tygodniu pracy jechałem do szkoły. I przecież nie wiedziałem, czy skorzystam z tego kursu. Kurs bardzo obszerny od anatomii, przez fizjologię do psychologii sportu. Ogromna wiedza. Pięć zapisanych notatników. I do tego wiedza bardzo praktyczna, bo przekazywana przez wykładowców praktyków – trenerów, nauczycieli akademickich, którzy mieszkają w Polsce i swoje wiadomości teoretyczne zweryfikowali w praktyce naszych warunków startowych.
Sławek Polok odbiera puchar za II miejsce w Klasyfikacji Generalnej wyścigu etapowego „Gwiazda Południa 2019”
Wtedy też dość dokładnie poznałem teorię treningu naszych wykładowców Paulinę i Rafała Hebiszów. I mogę tak powiedzieć, że w swoich planach treningowych układanych dla moich zawodników korzystam z rozwiązań wszystkich wymienionych trenerów. Tak ogólnie mówiąc, w zależności od okresu stosuję różne rozwiązania, czasem są to pomysły pana Skarula, czasem Darka Porosia, a czasem Pauliny i Rafała Hebiszów. Ma to przede wszystkim obraz w mezocyklach. Są one dostosowywane do indywidualnych możliwości każdego zawodnika. Kończyłem ten kurs uzyskując tytuł ministerialny instruktora sportu – kolarstwo, co jest kolejnym szczeblem po tytule instruktor. Otrzymałem legitymację instruktora i byłem bardzo szczęśliwy. Już na kursie mieliśmy pełną wiedzą o przygotowaniu zawodnika i rozpisywaniu planów treningowych, ale jest to nadal teoria.
O cechach treningu mówię w tym filmiku. Nagranie z Rzymu 2019.
I tu znowu odezwało się we mnie, aby nie trzymać tej wiedzy tylko dla siebie, aby przekazywać ja innym. Tak się pojawili pierwsi zawodnicy. Mogę tak powiedzieć: nie prowadziłem statystyk, nie liczyłem z iloma współpracowałem zawodnikami. Bo to jest różnie. Najczęściej kończy się na etapie zapytania. I wtedy już się okazuje, że ten trening będzie jednak wymagał poświęcenia. Kolejny etap to pierwsze miesiące współpracy, a więc kolejne trudności. I niektórzy już rezygnują.
Sprawa jest trudna, bo jeżeli miałbym prowadzić statystykę, to najczęściej spotykanym zawodnikiem jest ten, który chce wygrywać, ale nie chce trenować. A tak się nie da. Powiem wprost: każdy wynik, to ciężki trening. Najczęściej kilka razy w tygodniu. Czasem sześć treningów. Można mniej, ale bardzo trudno wtedy oczekiwać wyników.
Tak więc te ostatnie lata pracy, to wielu zawodników, a każdy inny, każdy ma inne życie zawodowe, inne warunki. Tak wiec już wtedy wypracowałem swoje rozwiązania, indywidualne dla każdego zawodnika. Bo wiadomo, zadania treningowe są podobne, ale są różne obciążenia i podane są one w różnych cyklach.
Trener kolarstwa klasy drugiej
Miałem już wtedy symptomy dobrych efektów mojej pracy, to znaczy moi zawodnicy notowali progres, a więc jeździli szybciej, byli mocniejsi, wytrzymalsi. Proces treningowy, który prowadziłem korzystając ze swoich rozwiązań przynosił efekt. Ale największe moje sukcesy przyniósł rok 2017. Bo wiadomo trener ma wtedy sukcesy, gdy jego zawodnik ma sukcesy i wyniki. Bo własnie w tym roku Tomasz Szulczewski trenując według moich planów startując w cyklu zawodów Bike Maraton wygrał klasyfikację generalną, zdobywając w tym cyklu 5 złotych medali i dwa srebrne. To był bardzo konkretny wynik, a właściwie wyniki i to mnie skłoniło, aby ubiegać się o tytuł trenera kolarstwa klasy drugiej.
Maciej Sobczak na starcie jazdy indywidualnej na czas.
Bo tu jest taka różnica, że tak, jak można uzyskać różne tytuły mając wiedzę teoretyczną, to tytuł trenera kolarstwa klasy drugiej uzyskuje się na podstawie prowadzonych przez siebie zawodników oraz ich wyników i oczywiście wiedzy teoretycznej. Ten ostatni etap był właśnie najtrudniejszy. Bo mając także inne obowiązki musiałem je pogodzić ze spełnieniem wszystkich wymagań, aby taki tytuł uzyskać. Było ciężko. Trwała walka, brakowało czasu na wszystko. Tak więc gdy udało mi się spełnić wszystkie warunki, poczułem wielką satysfakcję. I gdy pomyślę, że na ten finisz składało się ponad dwadzieścia lat mojego kolarstwa, to dlatego myślę, że to był bardzo wieloetapowy wyścig. 🙂
Czym się różni instruktor od trenera
Trener od instruktora różni się posiadaną wiedzą, doświadczeniem, znajomością tematyki, umiejętnością prowadzenia zawodnika. Instruktor potrafi zademonstrować elementy techniczne, ale nawet gdy ma wiedzę teoretyczną, nie zawsze potrafi przygotować zawodnika do zawodów. Przygotować, to znaczy tak ułożyć kolejne treningi, aby w dniu wyścigu zawodnik był w najlepszej formie, czyli mówiąc po kolarsku, miał najlepszą nogę, a noga najlepiej podawała. Żeby dokładnie w tym dniu był mocny. Najmocniejszy. Podobnie jest z cyklem startów. Trener potrafi tak dobrać cykl przygotowań, aby zawodnik był najlepiej przygotowany na starty, które w swoich celach ma określone jako najważniejsze. Jak wiemy, zawodnicy są różni, różne są cele, są w różnym wieku. Trener potrafi dobrać obciążenia i ułożyć cykl dla każdego zawodnika.
O roli trenera mówię w tym filmiku. Nagranie z Wrocławia przed zajęciami z zawodnikami szkolenia podstawowego sekcji kolarskiej Mitutoyo AZS Wratislavia Wrocław.
W tej chwili prowadzę zawodników kolarstwa górskiego, triathlonu oraz kolarstwa szosowego. Bardzo ładnie w tym roku jeździ Sławek Polok meldując się na podium bardzo wymagającego Bike Maratonu oraz dwukrotnie wygrywając etapu w wyścigu etapowym i zajmując drugie miejsce w generalce, Agata Korczyńska, która była open w zawodach triathlonowych w Żywcu oraz Maciej Sobczak, który z wyścigu na wyścig jeździ coraz lepiej.
Jak się kontaktujemy, jak wygląda współpraca
Plany treningowe po przeanalizowaniu warunków zawodnika są układane i przesyłane mailem w trybie tygodniowym. Usługa jest płatna. Istnieje możliwość przesyłania analizy treningu po każdym treningu. Do treningu potrzebny jest pulsometr, ale jeżeli ktoś nie ma, też jakoś poradzimy. Choć najtańszy można kupić za mniej niż 100 zł. Jeżeli ktoś ma miernik mocy, możemy także wykorzystać go w treningu, trenujemy na tych rowerach, które posiadamy, nie ma żadnych ograniczeń. Bo to jednak człowiek wygrywa, nie sprzęt, choć sprzęt w pewnym momencie ma znaczenie 🙂 Kontaktujemy się najczęściej za pomocą poczty mailowej oraz poprzez rozmowę telefoniczną, sms, WhatsApp, Skype, Messenger. Wybór środka komunikacji zależy od zawodnika – wszelkie wątpliwości są wyjaśniane na bieżąco. Nie zawsze mogę odebrać rozmowę telefoniczną, ale zawsze oddzwaniam 🙂
Więcej informacji w mailu: treningkolarski@gmail.com oraz telefonicznie: 506 157 484