Napisałem kiedyś, że dziś moją największą satysfakcją są sukcesy moich zawodników. I tak dokładnie jest. Gdy zaczynałem prowadzić pierwszych zawodników, nawet się nie spodziewałem, że jest to aż taka radość. Ich zdjęcia z medalami oglądam jak swoje i się nawet bardziej wzruszam, niż te na których ja jestem w czasie dekoracji. Radość jest duża, bo jak wiecie układam palny treningowe – długo analizuję dane od zawodnika, cele, które sobie stawia i po długiej analizie tych wszystkich danych układam plan treningów dla konkretnego zawodnika.
Potem zawodnik wykonuje ten plan. Śledzę jego postęp i się cały czas zastanawiam, czy jest ok, co zmienić, jakie obciążenia wprowadzić. A potem przychodzi sezon startów. I zawodnik wygrywa wyścig – albo pisze mi, że ten wynik to jego rekord świata.
Bo przecież w sporcie liczy się tylko twój wynik i to co zrobiłeś dla siebie. To jest twój sukces i twoje pierwsze miejsce. Igrzyska olimpijskie nas nakręcają, ale na igrzyskach większość z nas już nie wystartuje. Dlatego naszymi igrzyskami są nasze starty. I to jest ten szczyt, który chcemy zdobyć.
A moja największa radość jest wtedy, gdy prześle plan do zawodnika, potem otrzymuję informacje zwrotne, że wszystko jest zrealizowane na 100%, a na koniec wiadomość: wygrałem, albo poprawiłem swój czas o 15 minut, albo jest to dla mnie rekord świata. Dlaczego radość? Bo coś nad czym się długo zastanawiałem i ułożyłem zadziałało. Przyniosło 100 % efekt. I to jest ta moja radość.
Jakich zawodników prowadziłem w tym roku
Ogólnie zapytań o trening było sporo, ale tu wyjaśnienie – układanie planów treningowych przeze mnie to usługa płatna. Ceny oczywiście podaję po przesłaniu maila i potem każdy musi skalkulować, czy to mu się opłaca. Nie chcę sam siebie reklamować, ale mogę tak powiedzieć: gdyby zawodnicy wiedzieli, ile tracą poprzez samodzielne treningi lub trenowanie bez planów, to taką opłatę mieliby wkalkulowaną w swój budżet.
Mówiąc krótko: ktoś kupuje rower sportowy, ale trening robi całkowicie bez jakiejś logiki. I nie ma progresu. I wtedy na zawodach nawet rower za kilkanaście tysięcy złotych nie pomoże. Nie chcę opisywać, jakie błędy popełniają zawodnicy. Bo lista jest długa, a niektóre z tych błędów nadawałby się na demotywatory. Ogólnie czasami się zdarzają takie pomyłki, że trudno to samemu wymyślić.
Skąd takie błędy? A no najczęściej ze złych informacji od kolegów. Jak wiecie ludzie zazwyczaj jeżdżą w grupkach i czasem kolega, który jest takim lokalnym guru coś powie i wszyscy go słuchają. Kolega mówi, że jakiś trening działa. Może w przypadku jego organizmu zadziałało, a może mam tak mocny organizm, że mimo takiej gafy też zadziałało. Ale każdy kolarz jest inny i każdy potrzebuje innych bodźców. Nie chcę obrażać naszych guru – bo też mam swoich, których słucham. Ale moi guru mają rzetelną wiedzę kolarską sprawdzoną w setkach wyścigów. Nie jest to doświadczenie jednego przypadkowego ścigania, ale wielu wyścigów na najwyższym poziomie.
Niektórzy mówią, że moje treningi są ciężkie. Tu wyjaśnienie. Triathlon, szosa, mtb – to dyscypliny oparte na wytrzymałości, a ją się buduje poprzez ciężkie treningi. No nie ma zmiłuj. Bo jeżeli nie masz w sobie determinacji, żeby trenować systematycznie i zgodnie z planem, to zmień dyscyplinę. I nie to że ja coś każę. Taki jest ten sport, który polega na jeżdżeniu na rowerze. Tu mnie czasem zawodnicy zadziwiają. Bo jak ktoś przychodzi na siłownię i prosi o zajęcia z trenerem personalnym, to się nie dziwi, że jest jakiś plan, że trzeba coś robić systematycznie, że jest ciężko. A ktoś chce poprawić wyniki w kolarstwie i się dziwi, że jakiś trening jest do zrobienia i że czasem codziennie.
Triathlon, mtb, szosa, góral
Tak więc prowadziłem zawodników, którzy startowali w maratonach mtb, w wyścigach szosowych oraz w triathlonie. Pierwsze sukcesy pojawiły się już na początku sezonu. Moi zawodnicy wygrywali lub osiągali bardzo dobre czasy w porównaniu do swoich rywali. Ale z kolarstwem jest tak, że sezon trwa do października i dlatego bardzo ważne jest, aby trafić z formą na zawody, które są dla nas najważniejsze. Tutaj jest cała gama środków i sposobów, aby tak było. Ale też trzeba pamiętać, że kolarstwo to sport, w którym dochodzi do upadków, a wtedy są kontuzje i eliminują one nas z treningów i startów. Tak więc dopóki nie przekroczysz linii mety na ostatnich zawodach, nie możesz być pewien sukcesu.
Inną stroną kolarstwa amatorskiego jest to, że nie jest to nasze zajęcie główne. A więc najczęściej pracujemy w ciągu dnia, a treningi są podporządkowane czasowo naszej pracy zawodowej. Oczywiście uwzględniam godziny pracy i dostosowuję czas treningu do możliwości zawodnika, wszystko przy zachowaniu reguł treningu kolarskiego. Ale taka uwaga – ja treningu za zawodnika nie zrobię i dlatego to jest największa umiejętność każdego z nas – trzeba być w 100 a nawet w 150 % zdeterminowany w swoim postanowieniu realizowania planów kolarskich.
Jak już gdzieś pisałem, w planach, które układam dla moich zawodników korzystam z środków treningowych, które sam na sobie sprawdziłem. Nie chcę się przechwalać, pisałem kiedyś nawet o tym w tekście, ale trenowałem przy kilkunastostopniowym mrozie, jeździłem w deszcz, a w zimie wychodząc z pływalni widziałem, jak szyby pokryte są szronem. I pogodziłem te treningi z praca zawodową. Tak więc albo przed pracą , albo po, ale jak coś było zapisane, to musiało być zrealizowane.
Pisałem też już gdzieś kiedyś, że w treningach wytrzymałościowych ważna jest konsekwencja i upór. Bo one polegają na zwiększaniu obciążeń. I dlatego czasem nie mamy siły wstać z łóżka, a co dopiero mówić o zrobieniu treningu. No ale albo dążysz do celu, albo trzeba zając się czymś innym.
Mój największy sukces trenerski
Myślę tu przede wszystkim o Marku Ziółkowskim. Właściwie dla mnie ideał zawodnika. Bo według mnie najlepszy zawodnik to ten, który bardzo dokładnie wie, czego chce i jest na tym skupiony. I wtedy się dobrze pracuje. Dobry zawodnik to ten, który ma jasno postawione (realne) cele na sezon, wie w jakich zawodach chce wystartować – bo trening układa się pod określone starty, cele muszą być wymierne. I do tego umie pogodzić trening z pracą zawodową, a pracę ze startami. I powiem szczerze, też to przechodziłem i nikt ci w tym nie pomoże. Tak więc, gdy chcesz startować w przyszłym roku, to plany trzeba zrobić już dziś. No i znowu pieniądze. Bo pytanie numer jedne brzmi – ile będą mnie kosztowały starty, czyli budżet.
To jest wielki ból – gdy wszystko jest zrobione – a zabraknie pieniędzy na ostatni, najważniejszy start w sezonie. Tak więc musisz wiedzieć, ile będziesz miał pieniędzy i wtedy podzielić to na część: kasa na wyjazdy, kasa na sprzęt, kasa na treningi – pływalnie, siłownie, odżywki.
Często jest tak, że musimy nasze starty podporządkować możliwościom finansowym. Wiadomo, chciałoby się wystartować gdzieś daleko, gdzie dojazd to duża część kosztów, ale może wtedy lepiej wybrać jakieś zawody trochę bliżej, a z zaoszczędzonych pieniędzy wystartować gdzieś jeszcze. Zazwyczaj startowałem w jednym cyklu zawodów, bo wtedy wyniki mojego kolarskiego rozwoju były łatwe do porównania z moimi rywalami.
Czasami startowałem w imprezach, które nie miały dla mnie wysokiego priorytetu. Tu jednak wyjaśnienie – takie zawody też muszą być zaplanowane – bo plan treningowy na cały rok uwzględnia wszystkie wysiłki i nic nie może być nieprzemyślane. Każdy wysiłek ma jakieś znaczenie i nie zawsze więcej startów oznacza, że będzie lepiej.
Dlaczego cieszę się najbardziej z wyników Marka Ziółkowskiego? Bo on się cieszy i jest z nich zadowolony. Marek startuje w triathlonie i rozpisywałem jego treningi kolarskie. Trening triathlonowy w podstawowej formie przypomina trening kolarski, ale potem następują pewne różnice. Tak samo jak przy treningu szosowym czy mtb. Trening zależy od celów zawodnika. Jeżeli ktoś chce startować w w maratonach mtb to trochę inaczej trenuje niż do xc w formule olimpijskiej. Ale to wszystko ustala się przed rozpoczęciem treningów.
Kiedy rozpocząć przygotowania do sezonu
I tu kolejna trudna wiadomość. Tak jak kiedyś napisałem w magazynie rowerowym „bikeBoard”. Rok kolarski zaczyna się 22 listopada. Dlaczego taka dziwna data? A tak sobie to kiedyś pół żartem pół serio skalkulowałem. Wiadomo, termin trochę umowny, ale ogólnie w zależności od celów zawodnika treningi przed nowym sezonem zaczynamy pod koniec listopada lub na początku grudnia. Wcześniej robimy – po dobrym sezonie – 4-6 tygodni przerwy. Oczywiście pozostajemy aktywni ruchowo, ale wtedy, gdy czujemy taką potrzebę. Bo to jest też czas, aby leczyć kontuzje, zrobić zabiegi i ogólnie dobrze wypocząć przed ciężkimi treningami przed nowym sezonem startowym.
Na zdjęciach widzicie Marka Ziółkowskiego. Jak już pisałem – satysfakcja na jego twarzy, jest dla mnie moim największym sukcesem i radością. Ręce uniesione w górę i zadowolenie na twarzy to dla mnie jako trenera najcenniejsza nagroda. Nagroda cenniejsza niż olimpijskie złoto.
Fot. Kalina Kamińska-Sikorska
Kontakt w sprawie treningów: treningkolarski@gmail.com lub tel: 506 157 484.